wtorek, 30 lipca 2013

Rozdzial 3


Czy to rzeczywiscie mozliwe zebym sie w nim zakochala? Znam go jednynie nie cale dwa dni a jednak otworzylam sie przed nim bardziej niz przed jaka kolwiek osoba w zyciu. Zawsze myslalam ze milosc jest do bani. Zakochujemy sie w kims i jestesmy szczesliwi, potem wszystko przemija. Jedna osoba odchodzi a druga zostaja calkiem sama. Pozbawiona na sobie samej , bez osoby ktora zapewniala ja ze zostanie z nia na zawsze. Bez osoby ktora znaczy i praktycznie w stu procentach zawsze bedzie znaczyla dla niej wszystko. Zostaje sama, z sercem zlamanym na kilka tysiecy kawalkow.
Jednak kiedy tak bylismy blisko siebie i moje serce zdawalo sie byc tylko dla niego, tylko dla tej chwili nie chcialam myslec o tym jaki bedzie koniec.
Kiedy zrobilo sie pozno Justin odwiozl mnie do domu. Kiedy podjechal pod moj dom zsiadlam z motoru i popatrzylam na Justin.
- Bylo...milo.- Powiedzialam z  nie pewnym usmiechem na twarzy. Justin popatrzyl na mnie i oblizal wargi.
- Boze Lucy na prawde chce Cie teraz pocalowac, ale ...nie to wszystko idze z za szybko. Poczym odpali motor i odjechal w blyskawicznym tempie. Stalam tam calkiem oslupiala. Czy on wlasnie powiedzial, ze chce mnie pocalowac ale zrezygnowal i odjechal? Czy jeszcze wrocic, odezwie sie. Moze po prostu chcial sie mna zabawic. Kurwa.
Rodzice wcale nie krzyczeli. Wlasciwie nic takiego nie mowili, jednak w oczach bylo widac zal. tak jak by chcieli powiedziec  Jestes calkiem zepsuta, Lu. Tak jak bym jeszcze nie wiedzala. Wyglada na to ze i rodzice po prostu pozwola mi zatopic sie w mroku.
Nie moglam spac. Przez caly czas w glowie siedzial mi Justin. Chlopak ktory calkowicie zawrocil mi w glowie. Osoba ktorej udalo sie pokazac, ze ja tez mam jakies uczucia. Jesli strace i jego wlasciwie nie bede miala powodu do zycia.

***
Mijaly trzy tygodnie i nie dostalam zadnego znaku zycia od Justina. Ja lezalam w lozku pratycznie caly czas. Nie bylo mnie w szkole z powodu "grypy".  Lzy splywaly ze mnie caly czas, wlasciwie wydawalo sie ze wiecej lez z siebie nie mozna wycisnac a jednak one splywaly i splywaly w nie skonczonosc. Nie potrafilam opisac tego uczucia ktore mna targalo. To tak jakby osoba ktora byla moim wszystkim znieknela. Jak by ktos codziennie powoli pozbawial mnie odechu. To byla tesknosta, smutek i wscieklosc w jednym. Moge to zobie tlumaczyc tym, ze po prostu nie ma teraz dla mnie czasu. Jednak po tym jak chcial mnie pocalowac a potem uciekl oczekiwalam, ze jednak  moze sie jednak pojawi.
Dlaczego jednyna rzecz ktora sprawial ze zyje tak szybko przeminela. Widocznie nie zaluguje na szczescie. Wszystko czego potrzebuje to ktos kto mnie ocali, bo ide na dno. I tym kims mial byc Justin, ale go tu nie ma.
Gdzie jestes, kurwa? Chcialabym mu takiego zrobic dokaldnie to samo co on zrobil ze mna, zeby nie mógł beze mnie zyc, zebys nie mogł o mnie zapomniec. Mam dosc , moge sie juz zabic?
Moja mama weszla do pokoju. Na jej twarzy pojawil sie blady usmiech. Szybko starlam lzy rekawem od swetra.
- Moge?.- Spytala wskazujac na lozku. Kiwnelam glowa. Mama polozylam sie obok mnie.
- Sluchaj minelo juz trzy tygodnie od kiedy nie ma Cie w szkole. Wiem, ze nie jest z toba najlepiej, ale nawet grypa w koncu mija...Dlatego musze wiedziec, o co chodzi tak na prawde?-  Patrzyla sie na mnie z tym spojrzeniem typowej matki. Spojerzniem ktore zabija od srodka. W jednej chwili chcialam powiedziec jej o wszystkim co stalo sie trzy tygodnie temu, ale czy na prawde jestem w stanie mowiac o nim?
Chwile potem moja mama znala juz cala historie, oczywiscie pominelam ta czesc z narkotykami, alkoholem itp. Wyglada na spokojna .
- I to wszystko przez niego? Wow...Lucy Hasting jestes zakochana. On nie dal zadengo znaku zycia ?
Pokreciam glowa i z oczu znowu splynely lzy. Nie potrafilam opanowac swoich emocji. Zawsze mialam pelna kontrole nad moimi uczuciami, wiedzialam jak sie opanowac. Nagle pojwil sie on. Pozbawil mnie mojej kontroli, teraz jestem taka slaba.
- Posluchaj, skoro nie raczyl odezwac sie a minelo juz tyle czasu to nie mozesz tak przelezec reszty swojego zycia. Jutro musisz isc do szkoly, wiem ze to boli ale Lu jeszcze masz przed soba wiele lat zycia.- Poglaskala mnie bo glowie poczym wstala.
- Brzmi przerazajaco .
- Co?
- To z tym, ze zostalo mi wiele lat zycia.

W klasie pelno bylo krzywach spojrzen. Mialam ich na prawde gleboko gdzies. Wszystko i wszystkich mialam gdzies. Chyba jednak nie wszystkich. Moja podswiadomosc przypomniala mi o Justinie.
Szkola to istne pieklo. Wielki szary budynek , pelen falszywch suk.
Wyszlam z budynku szkolengo, ale nie mialam ochoty jeszcze wracac do domu. Zlapalam pierwsza taksowke i pojechalam w to miejsce. Miejsce w ktorym jeszcze trzy tygodnie temu lezalam szczesliwa u boku Justina. Teraz stalam dokladnie miesjcu. Z jednym malym wyjatkiem. Nie bylo go tu.  Wyciagnelam papierosa i zapalinczke z kieszonki. Moglam wziasc cos pocniejszego. Cos co sprawilo by abym chociaz na chwile zapomniala.Polozylam sie na trawie i patrzylam w niebo. Jestem nikim . Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim. Jestem nikim.

- Lucy, Lucy obudz sie!- Uslyszlam czyjsc zmartwiony glos. Skas znalam ten glos. Chwiel to trawalo zanim moj mozg calkiem sie obudzil i wreszcie zrozumialam czyj byl ten glos. Justin. Justin tu byl. Otworzylam oczy i zobaczylam go. Kucal obok mnie i patrzyl sie na mnie zmartwiony.
- Co ty tu robisz, dlaczego ty spalas?- Ah, a co on tu robi? Od kiedy to on sie on mnie martwi?
- A od kiedy Cie intersuje co ja robie?- Pytam podnoszac sie z trawy. Krecilo mnie sie w glowie. Justin lekko mnie potrzymal moja reke jednak ja szybko go odepchnelam.
- Lucy...ja przepraszam. Wiem, ze powinienem sie do Ciebie odezwac, ale balam sie...balam sie bo jeszcze zadna dziewczyna tak na mnie nie dzialala na mnie jak ty.
- Ty przepraszasz? Ha, nie odzywasz sie do mnie przez tyle czasu, wydawalo mi sie ze jestem dla ciebie nikim tak jak dla wszystkich! Odchodze od zmyslow, zastanawiajac sie gdzie jestes, co robisz. Dlaczego sie nie odzywasz. Analizowalam kazda nasza rozmowe, starajac sobie przypomniec co moglam zrobic zle...- W tej chwili zabraklo mi tchu, do oczu naplynely mi lzy. Nie radzilam sobie juz z niczym- Boze co tu mi robisz?- zapytalam sie szeptem. Justin stal tam jaks posag. Zobaczylam, ze jego oczy swieca sie jak swieczki, a potem z policzka splywa mu lza. Zlapal sie za kark. Nagle przyciaga mnie do siebie i mocno przytula. Czuje jego zapach. Jego bicie serca. Jestem cala roztrzesiona, odycham glosno. Justin nie co mnie od siebie odsuwa ale nadal nasze czubki nosow sie stykaja. Kocham go, tak mocno go kocham. Nagle czuje jego usta na moich. Nasze jezyki sie stykaja i walcza o dominacje. Rozplywam sie calkowiecie od sily tego pocalunku. Stalismy tak przez kilka sekund, ale czulam jakby trwalo to wiecznosc. Oderwal sie od moich ust chwycil mnie za podbrodek unoszac moja glowe tak ze patrzylismy sobie prosto w oczy.
- Kocham Cie, Lucy Hasting.

środa, 24 lipca 2013

rozdzial 2



Rodzice byli jeszcze w pracy wiec  zdarze  jeszcze wrocic do domu przed ich powrotem. Powiem im, ze poznalam jakas fajna dziewczyne w szkole i zostalam na noc. Mam nadzieje, ze nie uznaja tego za podejrzane, majac za fakt to ze jeszcze nigdy nie mialam przyjaciol. No moze z wyjatkiem Kate z przedszkola, ale pewnego dnia zabralam jej lalke i ugryzlam. Od tego dnia nigdy w zyciu sie do mnie nie odezwala. To wlasnie ona jest dzis najbardziej popularna dziewczyna w szkole ktora co chwile mi dogryza.
Weszlam do domu, zdjelam buty i od razu wbieglam do lazienki. Wygladalam gorzej niz myslalam. Moje wlosy byly cale potargane, makijaz caly rozmyty, sukienka byla dziurawa a pod oczami mialam niezle since. Rozebralam sie i weszlam pod prysznic. Zmylam z siebie caly prod, niestey tylko na zewnatrz. W srodku nadal bylam brudna. Probowalam sobie przypomniec do stalo sie wczoraj wieczorem.  Spotkalam chlopaka o imieniu Justin. Wsiadlam z nim na motor, nacpalam sie i robilam znim Bog wie co. Rano jego znajomych juz nie bylo, nie mam pojecia kiedy wyszli. Nie wazne, stalo sie pewnie juz nigdy go nie spotkam.
Zamknelam oczy i pozwolilam aby ciepla woda splywala po calym moim ciele. Nagle w mojej glowie pojawil sie Justin i ja. Stalismy pod prysznice, , calkiem nadzy. Obejmowal mnie calujac w szyje. Bylam bardzo szczesliwa i jekalam jego imie. On odal mi pocalunek w usta. Otworzyla oczy. Co ja robie? Mysle jakims chlopaku ktorego prawie wcale nie znam. To Justin, a nie jakis tak chlopaka. Wyszlam z pod prysznica i w pospiechu sie ogarnelam. Weszlam do pokoju i usiadlam na lozku. Wzielam notes i dlugopis.
Jestem Lucy, mam 16 lat.Nie mam nikogo

JUSTIN JUSTIN JUSTIN JUSTIN JUSTIN
JUSTIN JUSTIN JUSTIN JUSTIN JUSTIN

JUSTIN JUSTIN JUSTIN JUSTIN JUSTIN

JUSTIN JUSTIN JUSTIN JUSTIN JUSTIN


Nie! Kurwa wylaz z mojej glowy. Wlozylam sluchawki na uczy i ustawilam dzwiek na maksymalny aby zagluszyc swoje mysli. Minelo kilka minut zanim zasnelam. 

Obudzil mnie zapach boczku i rozmow moich rodzicow. Uslyszam tylko
- Ale gdzie ona mogla sie podziewac przez cala noc? Co jesli wplatla sie w jakies klopoty?- glos mamy byl wyraznie zmartwiony.
- Nie paniukuj Jess , na pewno jakos to na wyjasni. Pewnie po prostu ...zostal u kogos na noc. Moze u jakies kolezanki?- Tata probowal uspokojic mame, ale sam doskonale wiedzial ze ja przeciez nie mam zadnych znajomych. Coz moze jednak uwierza ze ich corka kogos poznala W sumie to ne do konca bylo to klamstwem. Przeciez poznalam kogos.
Przygotowalam sie do szkoly i zeszlam na dol. Rodzice od razu zaprzestali rozmowe.
- Lu, jak dobrze ze juz wstalas, musimy powaznie porozmawiac- tata przybral surowy ton.
- Tak wiem wiem, nie bylo mnie cala noc ale moge wam to wszystko wytlumaczyc- powiedzialam z sztucznym poczuciem winy.
- A wiec sluchamy.
- No wiec na lekcji histori pan Fix przydzielil nas w pary do pracy. Zostalam przydzielona do dziewczyny o imieniu Emily. Bardzo mila, wiec Em zaprosila mnie do siebie po szkole aby no ten popracowac nad tym projektem. Pracowalysmy do pozna wiec mam Em zapropnowala abym zostal na noc. Nie chcialam wracac sama o tej godzinie . Chcialam do was zadzwonic , ale komorka mi sie rozladowala. Przepraszam.
Rodzice najpierw spojzeli na siebie a potem na mnie. Mama odezwala sie pierwsza.
- Bardzo sie o ciebie martwilismy Lucy, nie chce aby to sie powtorzylo. Tym razem jakos ci sie upiecze, ale dzis po szkole masz wrocic prosto do domu.
- Oczywiscie- potaknelam i wszyszlam. Kupili to. Pff to byla pestka. W szkole bylo tak jak codzien. Nauczyciela powiedzialam, ze zle sie czulam a rodzicow chwilo nie ma w domu.  Kate jak zwykle znalazlam powod aby mi dogrysc.
Wyszlam z budynku schodzac po schodach nagle zauwazylam znajomy motor i ...Justina obok niego. Co on tu robi, skad on wie do jakiej szkoly chodze?
- Nie ladnie to tak uciekac z rana- powiedzial uwodzicielskim glosem. Mialam ochote rzucic sie mu w ramiona, ale nic z tego.
- Pojebalo Cie? Co ty tu robisz?- warknelam.
- Ejej nie takim tonem.  Przyjechalam tu do ciebie po pomyslalam, ze moze chcesz cos porobic. - Usmiechnal sie tymi swoimi bialymi zabkami.
- Dosc juz problemow narobiles- popchnelam go, ale on nawet sie nie kiwnol. Odwrocilam sie i chcialam odejsc ale on zlapal mnie za reke i przyciagnal blisko do siebie. Tak blisko ze nasze nosy sie stykaly.
- Nie badz taka zimna. Lubie Cie, wiec chialam Cie zaprosci na przejazdzke. Bez jakis ekstremow.- Popatrzyl mi w oczu. Mialam wrocic do domu zaraz po szkole, ale kiedy  ostatni razem zrobilam to co powinam?
Wzielam kask i wsiadlam na motor. Justin lobuzersko sie usmiechnal.
Jechalismy i jechalismy. Czulam sie wolna. jedna reka trzymalam sie Justina w pasie a druga podnioslam do gory. Motor sie zatrzymal. Wokol nas byla laka, i male jeziorko.
- To juz moja druga kryjowka, ale tym razem tylko ty ja widzialas.
- Tylko ja ..hmm mam czuc sie wyjatkowo?- popatrzylam sie na niego.
- hmm chodz, przejdzmy sie.
Chodzilismy, on opowiadal  jakies historie z zycia , nawet nie zauwazam kiedy zlapal mnie za reke. Smialismy sie , tanczylismy a potem polozylismy sie na trawie. Slonce powoli zachodzilo.
- A jaka ty jestes Lu?- popatrzylam sie na niego a potem na niebo.
- Jestem najgorszym dzieckiem jakie moi rodzice mogli miec. Sprawiam wiele klopotow. Nie mam przyjaciol. Cpam, pije i plale. Zdarza mi sie samokolaczyc. Odypacham kazda osobe zeby po prostu jej nie stracic.- Justin poparzyl na mnie z uwaga.
- Nie jestes sama. Masz teraz mnie, rodzice maja wielkie szczescie ze cie maja.- spojarzalm mu w oczy. Bylismy bardzo blisko siebie . Polozylam mu sie na piersi. On pochladzil mnie po glowie i delikatnie ja pocalowal.
Lezelismy tak jeszcze dlugo.

To opowiadanie jest o Justnie Bieberze tylko ze nie jest w niej slawny. Mam nadzieje, ze wam sie spodoba :)


poniedziałek, 22 lipca 2013

Tajemniczy chlopak


Siedzialam w wannie. Woda byla cala czerowona od krwi. na rece widnial napis Hate ktory napisalam sobie zyletka. Nie radzilam sobie z problemami i samotnoscia, dlatego pilam, cpalam cielam sie i probowalam popelnic samobojstwo  dwukrotnie. Rodzice nie wiedzieli co ze mna zrobic, wysylali mnie do psychologa, na jakies obozy dla takiej mlodziezy z problami. Niestety, wszystko na darmo. Nic juz nie moglo mu pomoc.
Przepraszam, ze Cie zawiodlam
Mamo...Tato
Rodzino
przyjaciele
Wszystkich dla ktorych kiedys cos znaczylam.
Wyszlam z wanny, ubralam sie i popatrzylam do lustra. Moje oczy byly cale czarne od rozmytego makijazu. Moje dlugie czarne wlosy byly cale mokre. Wygladalam jakbym nie spala co najmniej od kilku dni. W sumie to troche tak bylo. Nie sypialam zbyt wiele. Zalozylam koszule, czarne spodenki, wysuszylam wlosy poczym zmylam i wymalowalam sie od nowa. Zeszlam na dol do kuchni. Tata siedzial przy stole a mama smarzyla boczek jak co rana.
-Dzien dobry Lucy- Tata spojrzal na mnie z usmiechem. Kochalam go. Kiedys bylam mala zawsze zabieral mnie na wyscigi motorow, na przerozne mecze. Mialam z nim dobry kontakt. Mialam.
- Hej, wychodze bo spoznie sie do szkoly.- Powiedzialam wkladajac na nogi moje zniszczone trampki.
- Nie zjesz sniadania?- Mama podala tacie boczek z jajkiem i tostami.
- Nie, nie jestem glodna. Pa!- Przelozylam torbe przez ramie i wyszlam z domu.
Nienawidzilam szkoly, a ona mnie. Nie mialam zadnych znajomych. Popularne dziewczyny czesto robily sobie glupie zarty ze mnie. Szczerze? Nie obchodzilo mnie to jakos specjanlnie, tak wlascwie  malo co obchodzi. Boje sie pokochac kogos bo potem moge go  stracic, dlatego nikogo nie kocham. No moze z wyjatkiem rodzicow. Szlam korytarzem z sluchawkami w uczach nie zwracjac uwagi na nic ani na nikogo.
Lekcje minely  dosyc szybko. W ciagu tych 8 godzin w szkole zdazylam zawalic dwa testy. Normalka.
Mialam spedzic kolejny wieczor w domu, ale balam sie ze moze sie to skonczyc kolejnym znamiem na ciele. Dlatego tez wlozylam obcisla czarna sukienke, glany i pomalowalam usta na krwisty czerwony. Wyszlam z domu nie mowiac nic rodzica.  Weszlam do pierwszego lepszego baru. Pelno bylo tam niepelnoletniej mlodziezy z mojej szkoly. Coz sama mialam 16 lat. Zamowilam sobie drinka siedzac przy barze. Drink, dwa drinki, trzy drinki, wiecej drinkow. Weszlam na parkiet i zaczelam tanczyc. Czulam sie wolna. Kiwalam sie w rytmie muzyki. Nagle ktos zaszedl mnie od tylu i zlapal za biodra kolyszac sie razem za mna. Bylam zbyt pjana aby zaregowac. Zaczelam wiec obwijac sie wokol niego, tanczylismy. Wlascwie bardziej wygladalo to na obciskiwanie. Odwrociam sie aby zobaczyc kim jest ten tajemniczy chlopaka. Mial jasne wlosy, brazowe oczu i pieknie cialo. Patrzyl sie na mnie z lobuzerskim usmiechem.
- Pieknie sie ruszasz...?
- Lucy.
- Justin, milo poznac.- Pocalowal mnie w reke. Dzentelmen sie znalazl. Napierw dotykal mnie po calym ciele, a teraz sie przedstawia i caluje w reke.
- Masz ochote gdzies wyskoczyc? Ja i moi znajomi wlasnie jedziemy w bardzo fajna miejscowe.- Zapytal wskazujac na swoich przyjaciol.
- Dlaczego pytasz wlasnie mnie? Tu sie roi od dziewczyn ktore chetnie by z toba pojechaly.
- Ty wygladasz tu najlepiej kiciu. - Zlapal mnie za reke i pociagnal do swoich przyjaciol.
- Poznjacie Lucy, a a to jest Edd, Sharon, Aria i Jason. Wszyscy z znajomych patrzyli sie na mnie z usmiechem. Jednak jedna dziewczyna...chyba Aria spojrzala na mnie z pogarda. Typowa diva.
- Zabierasz ja ze soba zeby ja nacpac, zaliczyc a potem zostawic?- Aria patrzyla  na Justina z usmiechem na twarzy. Jesli to jest przyjaciolka, to ja nie chce miec przyjaciol.
- Stul pysk Aria.- Odwarknol Justin.
Wsiedlismy na motor. Jechalam na motorze z chlopakiem ktorego praktycznie znalam, obejmowalam go w pasie czujac jego miesnie. Byl nieziemsko przystojny. Co nie oznacza, ze kompletnie zwariowalam wsiadajac z nim na motor. Kiedy dojechalismy na pusta ulice motor sie zatrzymal. Pomogl mi zejsc poczym chwycil za reke zaciagajac do jakiegos budynku. Zeszlismy  schodami w domu i znalezslismy sie w pomieszczeniu z brudna sofa, stolem gdzie roilo sie od pustych butelek z piwa i wodki. Pachnialo tam szlugami i alkoholem.
- To jest wasz kryjowka?- Zapytalam Justin.
- Zgadza sie piekna.- Popatrzyl sie na mnie i objal mnie jedna reka w tali.
- To tu masz  zamiar mnie nacpac, zaliczyc i porzucic?- Zapytam szturachajac go zebro. Justin parsknal smiechem.
- Nie , a co jestes chetna?
- Nie naleze do latwych kotku- szepnelam mu do ucha po czym siadlam na brudnej sofie razem z Eddem i Sharon. I zaczelo sie: pilismy, cpalismy, tanczylismy. Siedzialam na kolanach u Justina. Chyba sie calowalismy, ale nie jestem pewna. Obudzilam sie rana lezac na sofie obok Justina. Reszty znajmoych juz nie bylo. Zobaczylam na godzine 12:32. Kurwa, zawalilam szkole. Rodzice pewnie odchodza od zmyslow.
Szybko wstalam , popatrzylam sie na spiacego Justina i szybko wyszlam.